Piotr Karpienia swoją przygodę z muzyką rozpoczął w wieku 6 lat od gry na pianinie.
- Rodzicie zapisali mnie do szkoły muzycznej i tak się zaczęło – wspomina Piotr. – Kiedy miałem 10 czy 11 lat zacząłem podśpiewywać. W Polsce jeszcze nie było MTV, więc pierwsze teledyski miałem nagrane na video i przywiezione z USA. Około 13 roku życia zacząłem grać na gitarze.
Od tej pory gitara towarzyszy mu prawie w każdej wolnej chwili.
- Z tego też powodu niejednokrotnie miałem problemy na studiach – mówi z uśmiechem. – Udało mi się je jednak skończyć.
Dziś Piotr Karpienia, dla przyjaciół „Karpik”, to śpiewający inżynier budownictwa. Wokalista i gitarzysta w jednym. Poza tym gra na akordeonie, fortepianie, harmonijce, gitarze basowej i perkusji. To prawdziwy multiinstrumentalista. Swoją karierę muzyczną rozpoczął w ełckim zespole Same Nazwiska. W 2003 r. wziął udział w pierwszej edycji konkursu Polskiego Radia Białystok „Przebojem na antenę”. Wygrał go. Piosenka „All you want” uzyskała najwięcej głosów słuchaczy. Później po studiach wyjechał za granicę – do Irlandii.
- Trochę pracowałem – opowiada. – Męczyło mnie jednak to od…do…. Po pięciu tygodniach zacząłem szukać czegoś bliżej Dublina. Usłyszałem o castingu do irlandzkiej wersji „Idola” – „You’re a Star”, wziąłem w nim udział. Udało się, dostałem się do finałowej piętnastki.
Ciekawym doświadczeniem był dwutygodniowy turnus przygotowawczy. W tym czasie pracował z najlepszymi. Lekcje śpiewu pobierał u Troya Antunes’a, który współpracował m.in. z Janet Jackson i Justinem Timberlake’em.
Piotr twierdzi, że bez muzyki jego życie nie istnieje. Po prostu robi to, co lubi. Po powrocie do Polski zaczął koncertować z zespołem Flesh Creep.
- Graliśmy koncert w Białymstoku – mówi Piotr. – Przypadkowo w internecie przeczytałem, że trwa casting do „Mam Talent” w Warszawie. Postanowiłem, że pojadę i pokażę szerszej publiczności to, co robię.
W przeszłości jego wzorcami byli m.in. Cenny Kravitz, Toto, Sting, Coldplay, U2, Dżem… Dziś sam ma okazję stać się idolem. Jego recepta na sukces?
- To ciężka praca, codzienna ciężka praca – podkreśla. – Natchnienie czerpię z życia i codziennych sytuacji.
Od występu w półfinale „Mam Talent” Piotr stał się rozpoznawalny nie tylko w Ełku.
- To zupełnie inne granie – mówi – Stałem się rozpoznawalny. Mam też dużo więcej pracy, dużo więcej propozycji koncertowych. Nie boję się kariery i popularności. Ja zawsze o tym marzyłem.